poniedziałek, 31 października 2011

Medytacja 39

W sytuacjach zaś gdy pomimo naszych próśb będziemy poddawani próbie pokus, ważne jest, byśmy, podejmując wyrzeczenia czynne, już na najdalszych przedpolach tego grzechu, do jakiego pokusa może nas doprowadzić, przyznawali się do niego i żebyśmy już w tym momencie, gdy pokusy zaczynają nas nękać, zdobywali się na akt skruchy i ufności w Boże miłosierdzie. Dzięki takiej wewnętrznej postawie nasze doświadczenia prowadziłyby nas do jak najczęstszego zawierzenia siebie Bogu.
Wszelkie przejawy pokus, czy to przeciwko czystości, czy przeciw wierze i przeciw nadziei - które ukazują nam, że w każdej chwili zdolni jesteśmy do zwątpienia we wszystko, a nawet do grzechu Judasza - winniśmy tak wykorzystywać. Przyczyniałyby się one wówczas do naszego uświęcenia.
(Rozdział 3, s. 17)

piątek, 28 października 2011

Medytacja 38

Bóg wprawdzie dopuszcza, by pokusy nękały nas, ale nam wolno prosić o uwolnienie od nich. W odpowiedzi na autentyczną modlitewną prośbę z pewnością od wielu pokus moglibyśmy być zachowani. Jednakże Bóg, który zna głębię serca modlącego się, bardzo często nie może wyjść naprzeciw naszym prośbom, ponieważ widzi, że prosimy Go "tylko wargami" (por. Mt. 15,8).
Autentyzm prośby zależy od naszej pokory - od tego, czy mając przed oczyma naszą słabość i duchową nędzę, prosimy w postawie ewangelicznego ptochos, który wie, że w jego przypadku każda pokusa, nawet najsłabsza, może okazać się za trudna do przezwyciężenia i może doprowadzić do grzechu.
(Rozdział 3, s.16)

czwartek, 27 października 2011

Medytacja 37

O tym, do jakiego wielkiego zła jesteśmy zdolni, będą przypominały nam w sposób szczególny nasze pokusy. Z pewnością bardzo często będą to pokusy prowadzące do grzechów słabości. Dopóki bowiem nie zrozumiemy, jak bardzo ranimy Boga naszą pychą, możemy być coraz częściej wystawieni np. na pokusy przeciwko czystości. Bóg może do tego dopuścić, ponieważ tego rodzaju grzechy zwykle o wiele bardziej niż grzech pychy poruszają nasze sumienie i uświadamiając nam prawdę o nas, rodzą w nas skruchę.
(Rozdział 3, s. 16)

środa, 26 października 2011

Medytacja 36

Tak więc winniśmy się cieszyć, gdy nasze oparcia zaczynają nas parzyć, bo to będzie skłaniało nas do zawierzenia siebie Bogu.
Dopóki nie będziemy poparzeni własnym złem, nasza modlitwa zawierzenia może być fikcją. Do prawdziwej komunii z Maryją dochodzą najczęściej ci, którzy, doświadczywszy goryczy opierania się na ludzkim systemie zabezpieczeń, widzą, że ich życie wewnętrzne na skutek ich duchowej nędzy dogorywa, i którzy w ostatnim geście szukania ratunku zwracają się ku Maryi.
I w takich objawi się chwała Boża - bo On właśnie im będzie mógł okazać przepaść swego miłosierdzia.
(Rozdział 2, s.15)

wtorek, 25 października 2011

Medytacja 35

Na zasadzie języka analogicznego można by powiedzieć, że Boga cechuje długomyślność. On cały czas spodziewa się, że kiedy nasze przywiązania poparzą nas, zaczniemy wyciągać nasze poranione ręce ku naszej duchowej Matce Maryi, a przez Nią ku Niemu. I wtedy z pewnością zaczniemy doświadczać cudownego uzdrawiania nas z naszych ran. Oczywiście, wkrótce potem prawdopodobnie znów będziemy próbowali opierać się na "rozżarzonym żelazie", ale nawet, gdy poparzeni do głębi, jakby do szpiku kości, będziemy jedną wielką raną, Bóg będzie wytrwale oczekiwał na nasze nawrócenie.
Wtedy też może zacząć się pogłębiać nasza komunia życia z Maryją. Taka komunia bowiem to komunia człowieka poranionego na skutek szukania ludzkich oparć, człowieka, który nie widzi dla siebie innej nadziei poza przychodzącym do nas przez Maryję Bożym miłosierdziem.
(Rozdział 2, s. 14-15)

poniedziałek, 24 października 2011

Medytacja 34

Dopiero gdy staniesz się ewangelicznym ptochos, poznasz,
że tylko Bóg cię kocha;
że w takim nędzarzu jak ty jedynie On jest zakochany;
że tylko On zachwyca się tobą, i to tym więcej, im bardziej obnażasz przed Nim swoje zło.
Jedynym autentycznym oparciem jest Bóg. Poza Nim żadnego innego oparcia nie mieliśmy i nie będziemy mieli - bo nawet jeśli z woli Bożej w pewnym okresie jakiś człowiek jest dla nas oparciem, to nie on nam pomaga, a Bóg przez niego i przy jakimś jego współudziale. Naprawdę poza Bogiem nie warto szukać oparcia w nikim i w niczym.
(Rozdział 2, s. 14)