sobota, 31 grudnia 2011

Medytacja 87

Droga do świętości jest jednak zupełnie inna, to droga opisana w symbolicznym obrazie św. Jana od Krzyża, w obrazie duszy jako drewna trawionego przez Boski płomień miłości.

Święty to człowiek, który jest bogaty przed Bogiem, który żyje w prawdzie. To żebrak ewangeliczny, który widzi, że jest jak czarny popiół, że nie ma w nim nic, żadnego dobra nadprzyrodzonego, że sam z siebie może w dowolny sposób zgrzeszyć, zranić Boga.

To człowiek, który pragnie tylko jednego: być stale w ramionach miłującego Boskiego płomienia, który daje życie, daję nadzieję.

Święty nie ma żadnych iluzji co do oparć psychicznych, bo zdaje sobie w pełni sprawę, że nie ma w nim dobra nadprzyrodzonego, które nie byłoby darem Boskiego płomienia przenikającego popiół.
Święty nie ma też iluzji co do parć materialnych, bo wie, że rzeczy tego świata są tym, co z prochu powstało i w proch się obróci.
(Z41, Rozdział 1, Spichlerze pełne fałszywego ziarna, s. 11-13)

piątek, 30 grudnia 2011

Medytacja 86

Jeśli chcesz być naprawdę bogaty, bogaty przed Bogiem, jest to możliwe, ale tylko w jeden sposób - trzeba zanosić przed tron Bożego miłosierdzia swoją nędzę, ufnie oddawać wszelkie jej przejawy. Zanosić do Pana dowody, że brak ci wiary, że chciałbyś mieć mnóstwo ziarna oparć duchowych, pełne spichlerze ziarna oparć psychicznych, że marzysz także o oparciach materialnych: zapewnionym dachu nad głową, dobrej, bezpiecznej pracy i różnych innych sprawach. Ale przecież człowiek, który znajduje pełne bezpieczeństwo w sobie i w tym, co posiada, nie uznaje w swym życiu pierwszeństwa łaski.
Pierwszą rzeczą, którą byś zrobił, gdybyś miał te oparcia, bogactwa, o jakich marzysz, byłoby odwrócenie się od Tego, który chce panować w twoim sercu: Po co mi Bóg, skoro sam jestem tak doskonały, że już nie mogę zgrzeszyć. Nic mi nie grozi. Na co mi potrzebna Jego łaska, skoro już sam zdobyłem niebo, dzięki własnej doskonałości, własnym zasługom.
(Z41, Rozdział 1, s. 10-11)

czwartek, 29 grudnia 2011

Medytacja 85

Przyjrzyj się sobie, przyjrzyj się uważnie i zobacz, jak marzą ci się wielkie spichlerze pełne ziarna iluzji oparć psychicznych, oparć duchowych, oparć materialnych.

Może widzisz na przykład swoją kruchość psychiczną i chciałbyś mieć gwarancję, że kiedyś, jeszcze tu na ziemi, ta kruchość zniknie i będziesz panował nad swymi reakcjami psychicznymi. Ale to znaczy, że chciałbyś mieć mnóstwo ziarna psychicznych oparć, żeby na nich budować swoje szczęście, równowagę, wewnętrzny pokój.

Chciałbyś mieć spichlerze pełne także oparć duchowych: napełnić je ziarnem dobrej modlitwy, dobrej z twojego punktu widzenia; ziarnem przekonania, że wierzysz, że ufasz, że jest w tobie nadzieja, że jest w tobie miłość. Że już się zmieniłeś i możesz spać spokojnie, bo żadna upokorzająca pokusa cię nie dotknie, żaden grzech, którą zmiażdżyłby twoją pychę ci nie grozi, bo spichlerze twojej duszy są pełne.
Ale czego właściwie?
- powiedzmy sobie szczerze: pełne pychy duchowej, na której chcesz budować w swym życiu prymat iluzji.
(Z41, Rozdział 1, s. 9-10)

środa, 28 grudnia 2011

Medytacja 84

Przypowieść o człowieku, któremu dobrze obrodziło pole skłania do refleksji nad życiem i nad naszym stosunkiem do otoczenia. "Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. i rozważał sam w sobie: Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów. I rzekł: Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! Lecz Bóg rzekł do niego: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował? Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem" (Łk 12, 16-21)
(Z41, Rozdział 1, s. 8-9)

wtorek, 27 grudnia 2011

Medytacja 83

Modlitwa głęboka jako swoisty dialog miłości rozwijając się może doprowadzić do tego, że człowiek zostanie całkowicie owładnięty przez Boskiego Umiłowanego, że będzie wrażliwy na wszelkie poruszenia Ducha. A wtedy samorzutnie rozkwitnie w pełni pierwszeństwo Chrystusa w naszym sercu, rozkwitnie pierwszeństwo łaski, życia wewnętrznego, pierwszeństwo świętości.
(Z41, Rozdział 1, s. 7-8)

wtorek, 20 grudnia 2011

Medytacja 82

Bóg obdarowując cię łaską ufa ci, że jej nie odtrącisz, nie zmarnujesz, że przyjmiesz jej pierwszeństwo w swoim życiu. Pierwszeństwo łaski nie może być jakąś teoretyczną zasadą. Musi stać się osią naszego życia, nadawać mu kierunek tak, by Bóg stawał się w nim jedynym odniesieniem i by to On sam w nas zamiast doczesności wybierał siebie samego, to co wieczne, co jest prawdziwą miłością i prawdziwym dobrem.
(Z41, Rozdział 1, s. 7)

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Medytacja 81

Modlitwa głęboka "przypomina nam nieustannie o pierwszeństwie Chrystusa i - przez odniesienie do Niego - o pierwszeństwie życia wewnętrznego i świętości". [Jan Paweł II "Novo millennio ineunte,38]. Modlitwa ta, jeśli będziemy jej wierni, będzie nośnikiem szczególnej łaski, nośnikiem wiary chroniącej nas przed pokusą myślenia, że jesteśmy w stanie sami planować, działać i tą drogą odnosić sukcesy. Jeżeli będziesz się głęboko modlić, nie trzeba cię będzie przekonywać, co jest ważniejsze - modlitwa czy działanie. Sam doświadczysz, że twoje działanie będzie jakby usychać z braku modlitwy.
(Z41, Rozdział 1, s. 6)

niedziela, 18 grudnia 2011

Medytacja 80

Wszyscy jakoś próbujemy się modlić. Ale jaka jest ta modlitwa?

Wydaje się, że może nam pomóc rozróżnienie, jakie wprowadził Jan Paweł II mówiąc o modlitwie powierzchniowej, która nie jest zdolna wewnętrznie nas przemieniać, w której często nacisk położony jest na ilość, nie na jakość. Taka modlitwa nie jest w stanie wypełnić nam życia.

Ojciec Święty zachęca nas do modlitwy głębokiej. Ta modlitwa, nie tyle ma na celu "zmienić" Boga, uprosić Go, aby od czegoś odstąpił czy coś nam dał, czymś obdarzył. Modlitwa głęboka skierowana jest na to, by nie tyle zmieniać Boga i Jego plany, co nas zmieniać. Taka modlitwa jest dobra, kiedy wstając jesteśmy jakoś inni, bardziej skruszeni, bardziej wdzięczni, choć niekoniecznie świadomi tego. Wzorem takiej modlitwy jest modlitwa celnika.
(Z41, Rozdział 1, s. 5-6)

piątek, 16 grudnia 2011

Medytacja 79

Świadomość, że nawet nasza tęsknota za Bogiem nie jest aktem w pełni czystym, sprawia , że stajemy przed Nim w prawdzie, z bagażem naszego zła, którego wciąż nie zanurzamy w pełni w Odkupieńczej Ofierze Jego Syna - bo gdyby tak było, bylibyśmy przeniknięci obecnością i działaniem Chrystusa w nas.
Jednakże to, że wszystko przeniknięte jest w naszym życiu egoizmem, pychą, chciwością, że nawet w relacji z Bogiem jesteśmy wyrachowani, nie pozbawia nas prawa do miłości. Przeciwnie, Bóg, widząc naszą nędzę, pochyla się nad nami w sposób szczególny.
(Rozdział 7, s. 34)

czwartek, 15 grudnia 2011

Medytacja 78

Wielką odkupieńczą miłością Boga ogarnięci jesteśmy stale. W sposób szczególny jesteśmy nią naznaczeni już przez chrzest, a jednocześnie przez chrzest wezwani jesteśmy do życia miłością.
Jednak życie tą miłością, do jakiej wzywa nas chrzest, a jakiej hymn wyśpiewał św. Paweł, przerasta nas - tak jak przerasta nas świętość, która jest doskonałością w miłowaniu. Sami z siebie nie jesteśmy do tego zdolni. Dlatego trzeba, byśmy o taką miłość pokornie i ufnie błagali Tego, który "jest miłością".
Bóg w odpowiedzi na swoją niezgłębioną miłość ku nam oczekuje naszego zawierzenia się Jemu, do czego możemy dochodzić drogą komunii z Maryją. Maryja bowiem przez udzielanie nam swojej miłości uzdalnia nas do coraz pełniejszego otwarcia się na miłość Boga. I tak przybliża nas do tego, co jest najgłębszym pragnieniem ludzkiego serca - do zjednoczenia w miłości.
(Rozdział 7, s. 33)

środa, 14 grudnia 2011

Medytacja 77

Świadectwo korzystania ze szczególnej roli Maryi w dziele oczyszczania naszych serc daje św. Wincenty Pallotti, który przed oddaniem swojego serca Chrystusowi oddawał je najpierw Maryi, aby Ona je oczyściła.
Modlił się on: "Najwyższy i wieczny Kapłanie wszystkich ludzi, nie jestem godzien pełnienia posługi kapłańskiej, bo jestem prochem i popiołem. Otrzymałem konsekrację zakonną i powinienem żyć w całkowitym poświęceniu się Tobie, mój Umiłowany Odkupicielu, a tymczasem tyle razy nie dotrzymywałem obietnic. Teraz jednak postanowiłem odpowiedzieć na Twe Boskie wezwanie, mój Jezu, i oddaję swe serce w ręce Maryi, Matki Miłosierdzia, aby oczyściła je z wszelkiej niedoskonałości i przedstawiła je Tobie, abyś je uczynił podobnym do Twego własnego Serca, tak bym mógł żyć i umrzeć, płonąc najczystszą miłością do Ciebie." [Pisma, Modlitewnik]
(Rozdział 7, s. 32-33)

wtorek, 13 grudnia 2011

Medytacja 76

Tę formę ingerencji Maryi, którą Ojciec Święty nazywa udzielaniem nam szczególnej miłości, możemy nazwać działaniem Maryi przez nas, w nas i za nas. Stwierdzeniem tym Papież ukazuje nam wyjątkową rolę Matki Bożej w naszym życiu. Jest to jakby nawiązanie do duchowości ukierunkowanej na komunię życia z Maryją, a przez Nią z Chrystusem.
Matka Boża, udzielając nam czystej miłości do Chrystusa i kształtując w nas - przy naszym otwarciu na łaskę - wewnętrzną dyspozycję współpracy z Nim w zbawianiu świata, wprowadza nas w komunię życia z Nim.
(Rozdział 7, s. 32)

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Medytacja 75

Tym, którzy za przykładem św. Jana Ewangelisty biorą Matkę Bożą do siebie, czyli kochają Ją i radykalnie naśladują, Ona w swojej macierzyńskiej dobroci udziela szczególnej miłości, umożliwiającej im zupełne oddanie się Chrystusowi i Jego dziełu zbawienia świata. Jest to pewna forma Jej działania w ich sercach - działania prowadzącego do zakochania się w Chrystusie, który uzdalnia do stałej, codziennej współpracy z Nim.
(Rozdział 7, s. 32)

niedziela, 11 grudnia 2011

Medytacja 74

O roli Matki Bożej w procesie naszego jednoczenia się z Bogiem mówi Ojciec Święty Jan Paweł II w poświęconej życiu konsekrowanemu adhortacji apostolskiej Vita consecrata.
Maryja jest dla nas wzorem pełnej przynależności do Boga i całkowitego oddania się Jemu, jest mistrzynią bezwarunkowej wierności i niestrudzonej służby, a nade wszystko jest Ona dla nas "w bardzo szczególny sposób Matką" (VC 28). Kierując swoje słowa do osób konsekrowanych, Papież mówi: "Jeśli bowiem nowe macierzyństwo powierzone Maryi na Kalwarii jest darem dla wszystkich chrześcijan, to ma ono szczególną wartość dla tego, kto całkowicie oddał swe życie Chrystusowi. "Oto matka twoja" (J 19, 27): słowa Jezusa skierowane do ucznia, "którego miłował" (J 19, 26), zyskują wyjątkową głębię w życiu osoby konsekrowanej. Zostaje ona bowiem powołana wraz z Janem, aby wziąć do siebie Maryję (por. J 19,27), kochać Ją i radykalnie naśladować, zgodnie z naturą swego powołania, a w zamian doznawać od Niej szczególnej macierzyńskiej dobroci. Maryja udziela jej tej miłości, dzięki której może ona codziennie ofiarować życie dla Chrystusa, współpracując z Nim dla zbawienia świata. Dlatego synowska więź z Maryją stanowi uprzywilejowaną drogę wierności wobec otrzymanego powołania oraz najskuteczniejszą pomoc do wzrastania w nim i przeżywania go w pełni [tamże].
(Rozdział 7, s. 31-32)

sobota, 10 grudnia 2011

Medytacja 73

Im więcej ciemności w twoim życiu wewnętrznym, tym lepiej, bo tym szybciej ziarno będzie umierało - i w tej twojej samotności pojawi się Bóg. Samotność bowiem przywołuje obecność Boga.
(Rozdział 6, s. 30)

piątek, 9 grudnia 2011

Medytacja 72

Jeżeli inni staną się dla ciebie prawdziwym oparciem, to dlatego, że to sam Bóg poprzez tych, których postawi na twojej drodze, będzie okazywał ci swoją szczególną miłość. Przyjdą jednak chwile, kiedy Bóg będzie chciał wystawić cię na wyjątkowo trudne próby, na próby Ogrójca. Wtedy, jeśli dana ci będzie ta wyjątkowa łaska, nie będzie przy tobie nikogo, kto byłby dla ciebie znakiem obecności Boga.
Ale właśnie wówczas będzie przy tobie w sposób szczególny Matka Boża, tak jak była przy Chrystusie w godzinach Jego męki i śmierci. Wiara w Jej obecność powinna umacniać twoją nadzieję i wyzwalać cię od lęków. Jeżeli czasem będzie wydawało ci się, że i Jej przy tobie nie ma, będzie to tylko złudzenie. Maryja będzie przy tobie, choć Jej obecność też może być ukryta przed tobą, abyś jeszcze bardziej wyciągał ręce ku Jej Synowi.
(Rozdział 6, s. 30)

czwartek, 8 grudnia 2011

Medytacja 71

Jeżeli w miejsce Boga zawierzysz swoje życie ludziom, będziesz musiał się zawieść. Często więc w drodze ku świętości zaznasz goryczy opuszczenia, samotności, a nawet zdrady. Doświadczenia te uwolnią cię od złudzeń, że w ludzkiej przyjaźni i miłości możesz znaleźć oparcie również poza Bogiem.
(Rozdział 6, s. 30)

środa, 7 grudnia 2011

Medytacja 70

Ktoś, kto nie zaznał samotności, nie spotkał się jeszcze tak naprawdę z Bogiem, bo to spotkanie dokonuje się w ciszy naszego serca, gdy Bóg staje się dla nas wszystkim.
Św. Jan od Krzyża mówi: "Miłość jest zjednoczeniem dwóch osób samotnych, które wobec tego chcą się udzielać sobie w samotności". [Pieśń duchowa, strofa 36, nr 1]
(Rozdział 6, s. 29-30)

wtorek, 6 grudnia 2011

Medytacja 69

Zaakceptowanie samotności, choć przychodzi nam zwykle z wielką trudnością, jest w drodze do świętości czymś koniecznym.
Bez doświadczenia jej nie moglibyśmy odkryć niepojętej miłości Boga ku nam. Samotność jakby przymusza nas do skierowania się ku Bogu, bo w sytuacji samotności doświadczamy, że tylko On kocha nas naprawdę i tylko w Nim możemy znaleźć pełnię szczęścia.
To dzięki samotności możemy w Bogu odnaleźć wszystko.
(Rozdział 6, s. 29)

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Medytacja 68

Obraz Chrystusa samotnego, opuszczonego przez przyjaciół i uczniów dobrze ilustruje drogą, jaką Bóg prowadzi każdego z nas. Każdy z nas bywa samotny, opuszczony, odarty ze wszystkiego. Każdy z nas przeżywa różnego rodzaju rozterki.
Im bardziej zaś będziemy wchodzić w komunię życia z Maryją, tym bardziej będziemy tracili złudzenia co to tego, iż źródłem naszego poczucia bezpieczeństwa są nasze ludzkie oparcia, zarówno te, których szukaliśmy w innych, jak i i oparcia materialne. I wtedy zaczniemy odnajdywać jedyne realne oparcie - oparcie w wierze. Cała bowiem reszta ma wartość drugorzędną.
(Rozdział 6, s. 29)

niedziela, 4 grudnia 2011

Medytacja 67

W procesie oczyszczeń Bóg może oczekiwać już nie tylko zgody na samotność, ale i na doznawanie wzgardy ze strony innych, również ze strony naszych najbliższych - by w wyniku takiej zgody On sam mógł stać się naszym jedynym oparciem.
I wtedy zaczniemy jednoczyć się z Tym, który jest samą Miłością.
(Rozdział 6, s. 29)

sobota, 3 grudnia 2011

Medytacja 66

Ty też musisz w jakimś stopniu zaznać tego, czego zaznał Jezus, który przeszedł przez gorycz samotności i opuszczenia przez swoich umiłowanych uczniów.
(Rozdział 6, s. 28)

piątek, 2 grudnia 2011

Medytacja 65

Nasza droga będzie stawała się podobna do tej, jaką szedł Chrystus, który powiedział o sobie: "Lisy mają nory i ptaki powietrzne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć" (Mt. 8, 20)
W słowach tych, wypowiedzianych do pewnego uczonego w Piśmie, który wyraził swoją gotowość pójścia za Chrystusem, nie ma cienia braku akceptacji własnego ogołocenia i samotności. Jest w nich jedynie nie budzące żadnej wątpliwości określenie drogi wszystkich, którzy kiedykolwiek, podobnie jak ten uczony w Piśmie, powiedzą do Chrystusa: "Nauczycielu, pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz.
(Rozdział 6, s. 28)

czwartek, 1 grudnia 2011

Medytacja 64

Każdy, kto wejdzie na drogę odkrywania wielkiej miłości Boga, będzie stawał się na niej coraz bardziej samotnym, niezależnie czy wejdzie na nią sam, czy razem z rodziną bądź z jakąś braterską wspólnotą. Naszemu zbliżaniu się do Boga towarzyszy zawsze pogłębiająca się samotność.
W zetknięciu z wielką tajemnicą miłości Boga ku nam musimy stawać się samotni.
(Rozdział 6, s. 28)

wtorek, 29 listopada 2011

Medytacja 63

Twoją największą troską ma być trwanie w obliczu Boga i ufna wiara w Jego stałą obecność przy tobie, niezależnie czy tę obecność odczuwasz, czy nie.
(Rozdział 5, s. 27)

poniedziałek, 28 listopada 2011

Medytacja 62

Rozmyślanie pozwoli ci wniknąć głębiej w tę prawdę, że nigdy nie pozostajesz sam - bo w tym "glinianym naczyniu", jakim jesteś, mieszka Chrystus. On wybrał to naczynie na swoją świątynię i choć z powodu twoich grzechów, z powodu ciągłych niewierności jest ono nędzne, a może wręcz obskurne, to jednak pozostaje Bożą świątynią, i do końca twojego życia nią pozostanie.
To w tym obskurnym naczyniu Chrystus, na przekór logice, składa skarb swojego słowa, choć wie, że ty możesz go nie przyjąć. Dlatego trwając w obliczu Chrystusa, który uczynił twoje serce Bożą świątynią, ciesz się tą niepojętą miłością, jaką On ci przez to okazuje.
(Rozdział 5, s. 26-27)

niedziela, 27 listopada 2011

Medytacja 61

Bardzo ważne jest, byś każdego dnia starał się pozostawić na pewien czas swoje zajęcia i z dala od zgiełku codziennych spraw stawał w obliczu Boga w ciszy swojego serca.
(Rozdział 5, s. 26)

sobota, 26 listopada 2011

Medytacja 60

Świątynia Boga jest miejscem świętym, a ty robisz z niej "targowisko" własnych pożądań i codziennych trosk, których nie chcesz powierzyć Bogu.
O to, by twoje serce stawało się miejscem wyłącznie dla Boga, staraj się nie tylko w chwilach modlitwy, ale i w całym swoim życiu. Na twoje codzienne problemy próbuj patrzeć w świetle wiary, byś rozwiązując je ufał nie sobie, a Bogu, i żebyś w nich odnajdywał prawdziwe i jedyne oparcie.
Tę niepojętą łaskę, że Bóg czyni cię swoją świątynią, Chrystus wyjednał ci przez swoją zbawczą Ofiarę na krzyżu. Stąd możesz powiedzieć, że w twoim sercu mieszka Chrystus ukrzyżowany - ukrzyżowany twoimi grzechami.
(Rozdział 5, s. 26)

piątek, 25 listopada 2011

Medytacja 59

Owocem refleksji wiążącej się z prawdą o przebywaniu Chrystusa w twoim sercu będzie świadomość, że swoimi grzechami i niewiernościami niemal w każdej chwili znieważasz Go.
Wtedy zaczniesz dostrzegać, że tak naprawdę to ta Boża świątynia, którą jesteś, wypełniona jest bardziej twoimi bożkami i troskami dnia codziennego niż Bogiem. Świadectwem tego są twoje rozproszenia na modlitwie. One ukazują ci, że sprawy dnia codziennego wypełniają twoje serce bardziej niż Bóg, że nie ma w tobie wiary, która pozwalałaby ci patrzeć na nie z oderwaniem, a tym samym zachować wolność serca - by było ono wypełnione tylko Bogiem.
Inaczej skazujesz Boga na przebywanie w świątyni twego serca razem z bożkami, które też mają w nim swoje miejsce.
I tym znieważasz Boga.
(Rozdział 5, s. 25 - 26)

czwartek, 24 listopada 2011

Medytacja 58

Jeżeli jesteś dzieckiem Bożym, i to dzieckiem, któremu została dana łaska chrztu św., i które korzysta z innych sakramentów, to dobrze wiesz, że Bóg w tobie mieszka, że jesteś Jego świątynią. Przecież kiedy przyjmujesz Ciało Chrystusa, to stajesz się jakby żywym naczyniem liturgicznym, żywym tabernakulum. Ale nie tylko wtedy jesteś świątynią Boga - jesteś nią zawsze.

Czy okazujesz właściwy szacunek Bogu, który wybrał cię na swoją świątynię?

Czy jest w tobie choćby coś z postawy martwych murów świątyni, które zwykle z majestatyczną godnością dają schronienie Chrystusowi ukrytemu w Najświętszym Sakramencie?

Czy adorujesz Boga, który jest w tobie?

Staraj się nie tylko w czasie modlitwy, ale i w zwykłych chwilach twojego życia pamiętać, że Bóg jest w tobie.
Im bardziej będziesz żył tą świadomością, tym gorliwiej będziesz starał się o miejsce dla Niego w swoim sercu.
(Rozdział 5, s. 25)

poniedziałek, 21 listopada 2011

Medytacja 57

Ty też masz w sposób jak najbardziej zwyczajny wypełniać wszystkie swoje obowiązki, ale ze świadomością na obecność Boga. Tak będziesz modlił się modlitwą postawy.
Ta szczególna forma modlitwy to życie w obecności Boga i wykonywanie wszystkich, również bardzo zwyczajnych czynności ze względu na Niego.
Tak jak możesz mieć względy ludzkie i zachowywać się w określony sposób przez wzgląd na tych, którzy cię otaczają, tak powinieneś pracować i zachowywać w określony sposób przez wzgląd na obecność Boga przy tobie.
Oczywiście, może tak być, że tą formą modlitwy będziesz modlił się tylko od czasu do czasu, ale w miarę twojego wzrastania w pokorze Bóg będzie udzielał ci tej łaski coraz hojniej.
(Rozdział 4, s. 24)

niedziela, 20 listopada 2011

Medytacja 56

Gdy zaś, widząc że pracujesz dla własnej chwały, poddasz się pokusie smutku, bo twojej pysze trudno będzie to przyjąć, staraj się tak jak dziecko również z tego upadku powstać natychmiast.
Kiedy z prostotą ewangelicznego dziecka wzniesiesz się ponad swój smutek, Bóg może sprawić, że twoja praca stanie się rzeczywistą modlitwą, że zaczniesz pracować ze względu na Boga i ze świadomością, że On stale jest przy tobie.
A kiedy znów zapomnisz o Panu i Bóg kolejny raz ci to odsłoni, z prostotą dziecka powstań i na nowo zacznij pracować ze świadomością na obecność Boga.
Ideałem byłoby oczywiście, gdybyś modlił się stale i zwracał do Chrystusa we wszystkich, nawet najdrobniejszych okolicznościach swego życia, ale to nastąpi dopiero wówczas, gdy poznając w coraz pełniejszym świetle wnętrze grobu pobielanego, bardziej sobie uświadomisz, jak wielka jest miłość Boga ku tobie.
(Rozdział 4, s. 23-24)

piątek, 18 listopada 2011

Medytacja 55

Pośród różnego zła, jakie dostrzeżesz w grobie pobielanym, z pewnością bardzo zaboli cię, gdy poznasz, że pracujesz nie dla chwały Bożej, ale dla własnej chwały, że to sobie budujesz wspaniały ołtarz.
Wiedząc o tym, że swoją pracą powinieneś wielbić Boga, że powinna ona być modlitwą, byciem w obecności Boga i wykonywaniem tego, na co On w danym momencie oczekuje, dostrzeżesz, że o Bogu najchętniej zapominasz, a to, co robisz, służy raczej twojemu samouwielbieniu.
Jednak i do tego powinieneś podejść z prostotą dziecka. Powiedz wtedy Panu: To prawda, że wszystko robię dla własnej chwały, ale przecież Ty nigdy nie przestajesz mnie kochać i nie opuścisz mnie.
(Rozdział 4, s. 23)

czwartek, 17 listopada 2011

Medytacja 54

Aby zachować właściwą równowagę między tymi dwoma znaczącymi naszą drogę do Boga biegunami: działaniem i modlitewnym zdaniem się na Niego, trzeba, byśmy angażowali się w działanie tak, jak gdyby to od nas wszystko zależało, a ufali tak, jak gdyby wszystko zależało od Boga. Jednakże zgodnie z ekonomią Bożą, która jest ekonomią łaski i miłosierdzia, działanie nasze powinno wypływać przede wszystkim z wewnętrznej dyspozycji serca. Z niej winno też wypływać nasze zaangażowanie w dzieło nowej ewangelizacji. Świętość bowiem - jak powie św. Teresa z Lisieux - wyraża się najpełniej nie w działaniu czy konkretnych praktykach, ale w dyspozycji serca, która czyni nas małymi i pokornymi w ramionach Ojca, świadomymi własnej słabości i bezradności i aż do szaleństwa ufającymi Jego ojcowskiej miłości.
(Rozdział 4, s. 22-23)

środa, 16 listopada 2011

Medytacja 53

Naszą nędzę dobrze uwidaczniają reakcje na jakieś, choćby błahe sukcesy czy okruchy sympatii ze strony innych. Przeżywana przez nas radość to często radość z pobudek egoistycznych, która staje się pożywką dla naszej pychy - bo ta nie wybrzydza i z wyjątkiem sprzeciwiającej się jej pokory potrafi karmić się wszystkim.
(Rozdział 4, s. 22)

wtorek, 15 listopada 2011

Medytacja 52

O pragnieniu własnej wielkości świadczy oczekiwanie uznania, pochwały, wyróżnienia. Przejawia się ono też często w żenującym uczuciu zazdrości, z jakim przychodzi się nam borykać, gdy widzimy, że pomimo naszego zaangażowania w jakieś dzieło to nie my, a ktoś inny znajduje uznanie. Opanowani takim uczuciem ulegamy często pokusie zwątpienia, zniechęcenia, a nawet buntu. I tak wychodzi na jaw, co tak naprawdę leżało u podstaw naszego zaangażowania.
(Rozdział 4, s. 22)

poniedziałek, 14 listopada 2011

Medytacja 51

Jeżeli chcesz przyjąć Chrystusa, musisz się umniejszać. Tylko wtedy będzie On wzrastał w tobie i w tych, wśród których apostołujesz. Gdy narzędzie będzie stawało się coraz mniej widoczne, sam Chrystus zacznie przez twoją posługę budować swoje dzieło w świecie.
(Rozdział 4, s. 22)

niedziela, 13 listopada 2011

Medytacja 50

Od zabiegania o uznanie nie chroni nawet zaangażowanie apostolskie.
Jakżeż często spostrzegasz, że bardzo ważne jest dla ciebie to, jak inni cię oceniają, czy podoba się im twoje zachowanie, czy to, co mówisz, przynosi ci szacunek, wdzięczność.
Jeśli nie sprzeciwiasz się tym dążeniom, zajmujesz miejsce należne Chrystusowi - zasłaniasz Go sobą. (...)
(Rozdział 4, s. 22-23)

sobota, 12 listopada 2011

Medytacja 49

Najwyższą radością apostoła jest widzieć wzrastanie Chrystusa i realizować Bożą wolę własnego umniejszania się ze względu na Niego.
Nie jest łatwo umniejszać się i znikać, i to tak znikać, żeby nikt się o ciebie nie upominał.
Jest to trudne, ponieważ w każdym człowieku są dążenia przeciwne. W tobie też, bez wątpienia, jest bardzo silne pragnienie, by być zauważonym, docenionym, by zdobyć uznanie. Twoje "ja" domaga się pierwszego miejsca dla ciebie.
(Rozdział 4, s. 21)

piątek, 11 listopada 2011

Medytacja 48

Rozwój życia wewnętrznego polega m.in. na dostrzeżeniu, że czymś najistotniejszym w naszym życiu jest przemiana duszy i wolność serca zarówno w odniesieniu do dóbr materialnych, jak i intelektualnych. Pojawia się wtedy inna, nadprzyrodzona motywacja do pracy. Podejmujemy jakąś konkretną pracę dlatego, że taka jest wola Boża. Inaczej też zaczynamy interpretować doświadczenia, jakie spotykają nas w związku z naszą pracą zawodową.
(Rozdział 4, s. 21)

czwartek, 10 listopada 2011

Medytacja 47

Bogu zależy na tym, byśmy ufni w Jego miłosierdzie stawali przed Nim tacy, jacy jesteśmy, bez ubierania się w pozory czystości i piękna. Sami z siebie bowiem pozostaniemy zawsze duchowymi nędzarzami.
To dopiero płomień Bożej miłości ku nam może uczynić nas czystymi i pięknymi, podobnie jak płonące drewno staje się pięknym płomieniem, które je przenika.
(Rozdział 3, s. 20)

środa, 9 listopada 2011

Medytacja 46

Im bardziej Bóg jest ukryty, tym większych doświadczamy pokus. Będziesz mógł dostrzec wtedy, że tak naprawdę to nie kochasz Boga i Jego woli, a nawet - że tak naprawdę to w Niego nie wierzysz.
(Rozdział 3, s. 19)

poniedziałek, 7 listopada 2011

Medytacja 45

W wyzbywaniu się pragnienia wielkości mogą dopomóc nam kierowane pod naszym adresem różnego rodzaju oskarżenia.
Jeżeli oskarżenia są słuszne, to przypominają nam one o naszym złu i chronią przed niedostrzeganiem go w sobie. Wszelkiego rodzaju oskarżenia niesłusznie winny nam uzmysławiać, co mogłoby w naszym życiu zaistnieć, gdyby Bóg nas od tego nie zachował.
Dlatego ciesz się, a przynajmniej chciej się cieszyć, kiedy jesteś niesłusznie oskarżany. To pomoże ci w twoich oczyszczeniach, a może zostaniesz dzięki temu uwolniony od natrętnych pokus przeciwko czystości.
(Rozdział 3, s. 19)

niedziela, 6 listopada 2011

Medytacja 44

Chciej być nikim w oczach innych, chciej być zapomnianym, wzgardzonym, odrzuconym. Przyjęcie takiej postawy nie jest łatwe, ale jeżeli chcesz, by tego rodzaju pokusy mniej cię nękały, musisz chcieć być ostatnim. Chciej stawać przed Bogiem w czasie modlitwy jak żebrak w obliczu największej świętości.
(Rozdział 3, s. 19)

sobota, 5 listopada 2011

Medytacja 43

Dlaczego Bóg dopuszcza takie pokusy?
- Przede wszystkim po to, aby oczyścić nas z pychy.
Pokusy tego rodzaju rzeczywiście dotkliwie miażdżą naszą pychę, skoro św Jan (od Krzyża) mówi, że stają się one często "większym udręczeniem niż śmierć".
Walka z nimi na etapie "nocy zmysłów" nie może ograniczać się do odcięcia się od zewnętrznego źródła pokus i rezygnacji z tego, co pobudza naszą wyobraźnię, a więc z pewnych kontaktów z ludźmi, nieodpowiedniej lektury, z oglądania niewłaściwych filmów - to wszystko za mało, bo szatan potrafi wywlekać w naszej wyobraźni obrazy z przeszłości, które mogą nękać nas bardzo długo. Nie wystarczy odwrócenie uwagi i próba myślenia o czymś innym, ponieważ nękające nas obrazy i wyobraźnia i tak będą ciągle powracały.
Naszym zadaniem w tej sytuacji jest walka z pychą, zwłaszcza z pokusą wielkości i bycia kimś, bo to one są jedną z głównych przyczyn tego typu doświadczeń.
Każdy człowiek, przynajmniej do tego etapu, chce być kimś, chce być ważny, doceniony, zauważony, czy to w domu, wśród najbliższych, czy w pracy i własnym środowisku.
Pokusy przeciw czystości są dla nas wezwaniem do walki z pragnieniem bycia kimś wielkim.
(Rozdział 3, s. 18-19)

piątek, 4 listopada 2011

Medytacja 42

Jeżeli Bóg chce podnieść kogoś do najwyższych etapów zjednoczenia z sobą, to często wystawia go na szczególnie dotkliwe pokusy związane z grzechem przeciwko czystości.
Może być on być nękany prowokującymi jego wyobraźnię obrazami i natarczywymi myślami, które są dla niego wielkim udręczeniem. Muszą to być niezwykle bolesne przeżycia dla kogoś, kto chce być wierny Bogu i dla kogo Bóg jest jedyną i największą miłością.
Jednak sąd, czy takie pokusy wynikają z doświadczeń "nocy zmysłów", winnyśmy pozostawiać spowiednikom i kierownikom duchowym.
(Rozdział 3, s. 18)

czwartek, 3 listopada 2011

Medytacja 41

Formą buntu jest rezygnacja z walki, gdy przychodzą pokusy, a w konsekwencji przyzwolenie na grzech.
(Rozdział 3, s. 18)

środa, 2 listopada 2011

Medytacja 40

Pełne posłuszeństwo wymaga wielkiej szczerości wobec Boga, któremu powinieneś w pokorze mówić o wszelkich poruszeniach serca przeciw Niemu. Przyznając się do wszystkich swoich win czy pokus wyznajesz je przecież samemu Chrystusowi, dlatego musisz nieustannie przezwyciężać w sobie różne przejawy pychy. Może bardzo często będziesz musiał pokonać w sobie pychę dobrego mniemania o sobie. Będzie ci się wydawało, że jeżeli przyznasz się do swych pokus, to może znaczyć, że ty właściwie w ogóle nie posuwasz się w życiu duchowym, a raczej cofasz się i że jest z tobą coraz gorzej. A przecież jeśli masz rozwijać się wewnętrznie, to musisz pogłębiać w sobie świadomość nędzy i równocześnie pewność, że Bóg takiego ciebie kocha. Tylko twoja stała współpraca z łaską będzie oczyszczała twoje serce z tego, co uniemożliwia wzrost Bożego życia w tobie i prowadzi do odwrócenia się od Boga.
(Rozdział 3, s. 17)

poniedziałek, 31 października 2011

Medytacja 39

W sytuacjach zaś gdy pomimo naszych próśb będziemy poddawani próbie pokus, ważne jest, byśmy, podejmując wyrzeczenia czynne, już na najdalszych przedpolach tego grzechu, do jakiego pokusa może nas doprowadzić, przyznawali się do niego i żebyśmy już w tym momencie, gdy pokusy zaczynają nas nękać, zdobywali się na akt skruchy i ufności w Boże miłosierdzie. Dzięki takiej wewnętrznej postawie nasze doświadczenia prowadziłyby nas do jak najczęstszego zawierzenia siebie Bogu.
Wszelkie przejawy pokus, czy to przeciwko czystości, czy przeciw wierze i przeciw nadziei - które ukazują nam, że w każdej chwili zdolni jesteśmy do zwątpienia we wszystko, a nawet do grzechu Judasza - winniśmy tak wykorzystywać. Przyczyniałyby się one wówczas do naszego uświęcenia.
(Rozdział 3, s. 17)

piątek, 28 października 2011

Medytacja 38

Bóg wprawdzie dopuszcza, by pokusy nękały nas, ale nam wolno prosić o uwolnienie od nich. W odpowiedzi na autentyczną modlitewną prośbę z pewnością od wielu pokus moglibyśmy być zachowani. Jednakże Bóg, który zna głębię serca modlącego się, bardzo często nie może wyjść naprzeciw naszym prośbom, ponieważ widzi, że prosimy Go "tylko wargami" (por. Mt. 15,8).
Autentyzm prośby zależy od naszej pokory - od tego, czy mając przed oczyma naszą słabość i duchową nędzę, prosimy w postawie ewangelicznego ptochos, który wie, że w jego przypadku każda pokusa, nawet najsłabsza, może okazać się za trudna do przezwyciężenia i może doprowadzić do grzechu.
(Rozdział 3, s.16)

czwartek, 27 października 2011

Medytacja 37

O tym, do jakiego wielkiego zła jesteśmy zdolni, będą przypominały nam w sposób szczególny nasze pokusy. Z pewnością bardzo często będą to pokusy prowadzące do grzechów słabości. Dopóki bowiem nie zrozumiemy, jak bardzo ranimy Boga naszą pychą, możemy być coraz częściej wystawieni np. na pokusy przeciwko czystości. Bóg może do tego dopuścić, ponieważ tego rodzaju grzechy zwykle o wiele bardziej niż grzech pychy poruszają nasze sumienie i uświadamiając nam prawdę o nas, rodzą w nas skruchę.
(Rozdział 3, s. 16)

środa, 26 października 2011

Medytacja 36

Tak więc winniśmy się cieszyć, gdy nasze oparcia zaczynają nas parzyć, bo to będzie skłaniało nas do zawierzenia siebie Bogu.
Dopóki nie będziemy poparzeni własnym złem, nasza modlitwa zawierzenia może być fikcją. Do prawdziwej komunii z Maryją dochodzą najczęściej ci, którzy, doświadczywszy goryczy opierania się na ludzkim systemie zabezpieczeń, widzą, że ich życie wewnętrzne na skutek ich duchowej nędzy dogorywa, i którzy w ostatnim geście szukania ratunku zwracają się ku Maryi.
I w takich objawi się chwała Boża - bo On właśnie im będzie mógł okazać przepaść swego miłosierdzia.
(Rozdział 2, s.15)

wtorek, 25 października 2011

Medytacja 35

Na zasadzie języka analogicznego można by powiedzieć, że Boga cechuje długomyślność. On cały czas spodziewa się, że kiedy nasze przywiązania poparzą nas, zaczniemy wyciągać nasze poranione ręce ku naszej duchowej Matce Maryi, a przez Nią ku Niemu. I wtedy z pewnością zaczniemy doświadczać cudownego uzdrawiania nas z naszych ran. Oczywiście, wkrótce potem prawdopodobnie znów będziemy próbowali opierać się na "rozżarzonym żelazie", ale nawet, gdy poparzeni do głębi, jakby do szpiku kości, będziemy jedną wielką raną, Bóg będzie wytrwale oczekiwał na nasze nawrócenie.
Wtedy też może zacząć się pogłębiać nasza komunia życia z Maryją. Taka komunia bowiem to komunia człowieka poranionego na skutek szukania ludzkich oparć, człowieka, który nie widzi dla siebie innej nadziei poza przychodzącym do nas przez Maryję Bożym miłosierdziem.
(Rozdział 2, s. 14-15)

poniedziałek, 24 października 2011

Medytacja 34

Dopiero gdy staniesz się ewangelicznym ptochos, poznasz,
że tylko Bóg cię kocha;
że w takim nędzarzu jak ty jedynie On jest zakochany;
że tylko On zachwyca się tobą, i to tym więcej, im bardziej obnażasz przed Nim swoje zło.
Jedynym autentycznym oparciem jest Bóg. Poza Nim żadnego innego oparcia nie mieliśmy i nie będziemy mieli - bo nawet jeśli z woli Bożej w pewnym okresie jakiś człowiek jest dla nas oparciem, to nie on nam pomaga, a Bóg przez niego i przy jakimś jego współudziale. Naprawdę poza Bogiem nie warto szukać oparcia w nikim i w niczym.
(Rozdział 2, s. 14)